Na swoim drugim blogu przy okazji tagowania wspomniałem, że lubię pomagać. Co więcej, czytając bloga mojej siostry zobaczyłem, że to u nas rodzinne. I ona również, tak jak ja, nie przepada za ciągłymi prośbami od tych samych osób.
Staram się być pomocny przyjaciołom, rodzinie, znajomym, ale nieznajomym również. Dlaczego? Powodów jest kilka, choć dotąd nigdy nie zastanawiałem się dlaczego tak się dzieje i z czego to wynika.
Moi znajomi utrzymują, że jestem zawsze uśmiechnięty. I faktycznie, jeśli na mnie spojrzeć, to raczej nie uświadcza się gorzkich łez i kwaśnej miny :). Dlaczego tak jest? Tutaj odpowiedź jest bardzo prosta: lubię przebywać wśród uśmiechniętych ludzi. A jeśli sam jestem uśmiechnięty, to udziela się to mojemu otoczeniu. Nader rzadko spotykam się z sytuacją, kiedy pytanie “Z czego się cieszysz?” jest naznaczone agresją. Uśmiech rodzi uśmiech.
Dokładnie tak samo jest z pomaganiem innym. Człowiek, który potrzebuje pomocy z reguły jest smutny. I znów wszystko sprowadza się do uśmiechu. Jeżeli chcę go rozweselić (a tym samym siebie, bo nic nie wprowadza mnie w tak dobry nastrój jak widok radosnych ludzi) to moim zadaniem jest pomóc mu w jego problemie. A jeśli pozbywasz się jakiegoś problemu – zawsze czujesz się lepiej, prawda? Pomoc budzi uśmiech.
Nie wiem dlaczego, ale pomaganie i świadomość, że przyjaciele wiedzą, że zawsze mogą na mnie liczyć, po raz kolejny wprawia mnie w świetne samopoczucie. Ta pomoc, na jaką mogą liczyć, to niemal wszystkie dziedziny życia, w jakich dysponuję adekwatną wiedzą. I nie ma znaczenia czy jest to case z zarządzania strategicznego, projekt z marketingu, problem z bazą danych, przygotowanie do egzaminu z PHP, prezentacja o zespole czy zwykły wypad do kina. Przyjaźń wyraża się uśmiechem.
W większości przypadków taka pomoc implikuje sprzężenie zwrotne. W więszkości, bo część osobników przywzyczaja się do tego, że ktoś im pomaga i swoją wdzięczność wyrażają poprzez żądanie kolejnej pomocy. Z doświadczenia wiem, że rzadko zdarza dostrzec się takie “wykorzystywanie“, dopóki nie stanie się nagminne. I np. na uczelni czy w szkole, gdzie dysponujesz pewną wiedzą, która przydałaby się nie tylko Tobie, częstokroć będziesz w ten sposób wykorzystywany. Dlatego też mimo wszystkich profitów dla nas samych, jakie przynosi pomaganie innym, należy uważniej obiektywniej obserwować nasze stosunki ze znajomymi, którym pomagamy. Zaobserwować, przeanalizować, a potem pomagać dalej! 🙂
9 comments
Fakt, na pomoc można liczyć zawsze. No, prawie. Ale ja to już chyba wykorzystałam limit 😉
Dobrze wiedzieć… żartuję oczywiście.
Tak poważnie, dużo prawdy jest w tym, co mówisz/piszesz… tylko czasami trudne to…
Gosiu wiem że mogę na Ciebie liczyć ;))
A co do Twojego wpisu Ludwiku, święta prawda z tym, że nie można się czasem dać “wykorzystac”. Niestety niektórzy nie rozumieją pojęcia dawać. Ja podobnie staram się pomagać i trzeba czasem nie lada cierpliwości, jednak są pewne granice…
Ogólnie jednak miło, że znam Tackich ludzi :))
P.s.:podobnie lubię obracać sie w otoczeniu wesołych ludzi i choć nieładnie jest się chwalić to nie raz inni dali mi do zrozumienia, że “fajnie gdy ktoś cały czas się uśmiecha”:D
Bardzo inteligentny i życiowy wpis. Aż spróbuję skorzystać z takiego podejścia.
Drobna literówka: “więszkości”
Pomagać komus to szlachetna rzecz.Tylko trzeba tą pomoc dawkować w miare rozsądku bo ta druga osoba uzależni się od nas od tej pomocy i będzie brac od nas całymi garsciami.