Ten tekst ma dwojakie podłoże. Po pierwsze jest kontynuacją wczorajszego tekstu o zakładaniu filtrów na wiadomości polityczne. Po drugie zaś, jest praktyczną implementacją systematycznego publikowania treści, o którym pisałem na początku roku. 3/4 tego tekstu napisałem w sierpniu 2015, po czym odłożyłem na półkę. Na szczęście Evernote nie zapomina i mogę podzielić się z Tobą ówczesnymi, acz nadal aktualnymi przemyśleniami.
Nie dalej jak wczoraj, podczas rodzinnego śniadania u Ani, w tle włączony był telewizor nadający audycję jednej z telewizji – jak to przy śniadaniu – śniadaniowych. Lewym uchem usłyszałem wypowiedź eksperta, który wypowiadał się o wampirach energetycznych i tym, że warto je eliminować ze swojego otoczenia.
Oczywiście, że warto. Tylko jak rozpoznać wampira energetycznego? Kto odpowiada za definiowanie granicy między komarem, pijawką a wampirem?
Ty. Tylko Ty.
Empatia
Pro forma, pozwolę sobie przytoczyć definicję podręcznikową, którą poznaje każdy student dźwigający Psychologię Akademicką Jana Strelaua, jeszcze zanim zacznie się zagłębiać w teorie Piageta czy Mahler:
Empatia to wyobrażeniowe przeniesienie siebie w świat innej osoby – “myślenie, czucie i działanie jak ona” (Allport 1937)
Dla mnie jednak, empatia otaczających mnie ludzi to bardzo ważny element każdej relacji. Tę empatię można wyrażać na różne sposoby. Jednym z nich jest współczucie czy współcierpienie ale także wspólna radość. Słowem – podjęcie próby spotkania się na podobnej płaszczyźnie na której ja przeżywam daną sytuację, emocję, bądź czas w życiu. Jeśli ktoś wyraźnie ma w nosie to co się u mnie dzieje i spotyka się ze mną tylko i wyłącznie dla odniesienia własnych korzyści, to to jest żółte światło.
Pamiętam jak dziś, kiedy pierwszy raz to żółte światło się włączyło. Miałem kolegę/znajomego, który oprócz tego, że jest bardzo sympatycznym człowiekiem, uwielbiał opowiadać o sobie. Egocentryzm w esencji. Wielokrotnie rozmawialiśmy ze względu na odległość czy to przez telefon, czy przez Skype’a. Kiedyś miała miejsce taka rozmowa:
– Cześć Ludwik! Strasznie dawno nie rozmawialiśmy! Dzwonię, żeby zapytać co u Ciebie słychać, bo u mnie…
I tu nastąpiła ponad 50-minutowa (słownie: pięćdziesięciominutowa) relacja z tego, co ostatnio wydarzyło się w życiu mojego rozmówcy.
Po czym, uwaga, padły słowa:
– OK, słuchaj, muszę kończyć, fajnie było Cię słyszeć, musimy częściej się zdzwaniać, trzymaj się!
Na to „słyszeć” składał się oczywiście tylko ekstrakt z mojego aktywnego słuchania, czyli wtrącane „mhm”, „aha”, „tak?”, „ooo, naprawdę?”. Taki ekstrakt nazywam słuchaniem agresywnym – pisałem o tym kiedyś dla magazynu Coaching.
50 minut mojego życia, które zostało wykorzystane przez drugiego człowieka, który chciał się wygadać. Podzielić swoją radością, ale też wylać z siebie czarę goryczy na kogoś, kto zawsze uważnie słucha.
Relacja
I nie zrozum mnie źle – nie chodzi o to, że każda relacja ma charakter transakcyjny i suma zysków i strat musi się bilansować po obu stronach. Chodzi o to, aby relacja przynosiła wartość. Czasem jest tak, że jesteś przyjacielem od wypłakiwania się. I jeśli jest Ci z tym dobrze – super. Ale do tego potrzebna jest obopólna zgoda na taki czy inny rodzaj relacji, w przeciwieństwie do korzystania z czyichś zasobów wedle własnego uznania.
Bez zainteresowania drugą stroną. Egoistycznie. Bez empatii.
Chirurg czy dyplomata?
W związku z powyższym, poszerzając projekt NOPE, moje filtry w tym roku będę sukcesywnie amputował rodzaju komunikację nie tylko na platformach online, ale również w naturalnych, analogowych rozmowach.
Oczywiście, tytułowa chirurgiczna amputacja jest dość drastycznym i ostrym cięciem, które trzeba zastosować umiejętnie. W niektórych relacjach można sobie pozwolić na taką otwartość. W innych trzeba zachować się bardziej dyplomatycznie. A jak mówi popularna definicja – “dyplomata to człowiek, który powie Ci spier***j w taki sposób, że poczujesz ekscytację na myśl o zbliżającej się podróży“.
1 comment