Na jednej z facebookowych grup trafiłem dziś na takiego oto posta pewnego trenera i przyznaję, że uśmiechnąłem się do siebie czytając jego treść. Sam niejednokrotnie doświadczyłem bardzdumo podobnych sytuacji. Duża większość szkoleń technicznych, które prowadzę, jest realizowana zgodnie z wytycznymi vendora technologii, czyli Microsoftu. Konkretna merytoryczna wiedza, konkretne slajdy i konkretne laboratoria do zrealizowania po każdym z modułów.
I ilekroć prowadzę to szkolenie dla grup mieszanych narodowościowo, to sięgam po specjalny notatnik, gdzie mam zapisane dokładne erraty do przygotowanych w wirtualnych maszynach ćwiczeń. Gdzie jest literówka, gdzie nie zgadza się litera dysku, gdzie trzeba odpalić zupełnie inną maszynę, etc.
Kiedy prowadzę szkolenia dla Polaków, czy może nawet szerzej: Słowian – nigdy nie muszę tego robić. Każdy z moich kursantów samodzielnie, we własnym zakresie kombinuje i rozwiązuje zlecone zadania wbrew niepełnej bądź wręcz błędnej instrukcji.
I to jest jeden z tych momentów, kiedy jestem dumny ze swojego pochodzenia. Nie oceniam tutaj czy jest ich dużo czy mało, czy mam to poczucie na codzień czy od święta. Ale na pewno w tym przypadku się pojawia. Jesteśmy społecznie przygotowani do tego, aby kombinować. Jak nie drzwiami – to oknem. Ważny jest cel, a zawsze gdzieś po drodze znajdzie się jakaś furtka, która pozwoli nam go osiągnąć.
Niestety, ma to też swoje negatywne strony, bo nadużywamy tej umiejętności. Przykładu nie trzeba daleko szukać – kilka godzin temu byłem z Anią i Diabłem na spacerze, podczas którego zawędrowaliśmy w okolice pewnego centrum handlowego. Ania weszła na chwilę do środka, a ja czekałem na nią z Diabłem na zewnątrz, kiedy na miejscu dla niepełnosprawnych zatrzymał się Mini Cooper, z którego wysiadły dwie bardzo modnie ubrane kobiety, obie na wysokich szpilkach. Jedna z nich rzuciła pod szybę plakietkę uprawniającą do zatrzymywania się na tego rodzaju miejscach, po czym żwawo ruszyły w kierunku wejścia.
Nie oceniam tego czy takie zachowanie jest godne czy nie. Prawo pozwala na użytkowanie miejsc zarezerowanych jeśli załatwia się np. jakieś sprawunki na rzecz osoby z niepełnosprawnością. A jako, że nikt nie jest w stanie tego zweryfikować – niektórzy nadużywają tego uprawnienia. Myśląc o sobie, zamiast o innych.
Jesteśmy stworzeni do tworzenia i osiągania wielkich rzeczy, wystarczy umiejętnie wykorzystać tę – wbudowaną nam – cechę. Trzeba tylko obrać nie tylko właściwy kierunek, ale i zwrot wektora.
Co do miejsca dla niepełnosprawnych, to można wezwać SM / Policję, by zweryfikowała prawdziwość takowej karty. Bo znajac zycie, to pewnie te panie mają babcie w domu i takie tam.