Jestem w Kielcach. W przerwie szkolenia siedzę na kanapie w klimatyzowanym ośrodku. Przeglądam Reddita, popijam zieloną herbatę, śmieję się z kursantami. Rano, w czterogwiazdkowym w hotelu zjadłem porządne śniadanie, a deserowe truskawki popiłem pachnącą, świeżomieloną kawą. Za chwilę, kiedy skończę pracę i wystawię czerwcowe faktury, wsiądę do sportowego samochodu i słuchając dobrej muzyki wrócę do mojej lepszej połówki, bo przecież dzisiaj się przeprowadzamy. Co prawda dwa bloki dalej, ale za to będziemy mieć teraz mieszkanie z ogrodem. Na pierwszym piętrze, w centrum Warszawy.
Tak wygląda moje życie. Fajnie, nie?
I wtedy wchodzi do firmy człowiek. Mężczyzna koło pięćdziesiątki i od progu, kłaniając się i ściskając w dłoniach zniszczoną czapkę pyta czy nie mamy dla niego jakiejś pracy.
– Cokolwiek – coś przenieść, posprzątać, naprawdę cokolwiek…
Zaczyna się zwierzać.
– Byłem na budowie, na wszystkich budowach co tu są. Nigdzie nie ma roboty. Wszystko zrobię. Co tylko trzeba, nie chcę żebrać, a dzieci głodne chodzą, żona też pracy nie ma, a pieniądze z opieki dopiero 15 będą, a i tak nie starczy…
Mężczyzna jest trzeźwy. Spod dresowej bluzy wystają tatuaże i wyraźnie bolesne sznyty. Pod oczami ma więzienne przedłużki, ale w samych oczach widać już tylko desperację.
– A czy mają państwo chociaż coś do jedzenia, jakieś resztki?
Proszę go, żeby poszedł ze mną. Poszliśmy do najbliższego sklepu.
– Niech Pan powie, czego Panu brakuje w domu. Proszę Pani – ja płacę za tego Pana.
– Naprawdę?… To chleb, masło, kilo cukru i kilo mąki, jakieś jajka, to wystarczy, byle coś do żołądka włożyć…
Sklepik byl mikroskopijny, osiedlowy. W 3/4 wypełniony alkoholami, na które nawet się nie obejrzał. Wzięliśmy wszystko – wędliny, kabanosy, pasztet, konserwy, czekoladę i lizaki dla dzieciaków, kawę, herbatę i tak dalej.
Przy każdym kolejnym produkcie oponował.
– To za dużo, nie trzeba… Naprawdę, bardzo Panu dziękuję…
Chwycił reklamówki i prawie wybiegł ze sklepu, żeby ukryć łzy.
Zapłaciłem… 35 zł. Kwotę, której braku nawet nie dostrzegę. Kwotę, która zrobiła coś naprawdę dobrego. Kwotę, która wywołała łzy dorosłego mężczyzny. A nawet… dwóch.
Wróciłem do pracy. Zdałem sobie sprawę, że to jest znajome uczucie. Czułem już coś bardzo podobnego, całkiem niedawno. I przypomniałem sobie – wtedy te emocje wygenerował pewien tekst. Teraz przeżyłem to sam i już naprawdę, bardzo dokładnie wiem, jak poczuła się Edie, kiedy kupowała kwiaty od starszej Pani.
Może nie codzień spotykamy na swojej drodze ludzi, którzy są w potrzebie. A może po prostu nie dostrzegamy. Albo ich, albo ich potrzeb.
Czy 10, 20, 50, 100 zł zrobi w Twoim życiu taką różnicę jak w życiu tego potrzebującego człowieka?
Kiedy ostatnio zastanawiałeś się jak możesz pomóc drugiemu człowiekowi?
Nie chcę być tutaj niczyim mentorem, ani wytykać palcami. Po prostu – proszę, pomyśl. A jeśli masz jakąś akcję w której i ja mogę pomóć – pisz.
Играть с денежными бетами с обналичиванием в настоящее время возможно с со стационарных компьютеров и…
Web kulüpleri Başarıbet çalışıyor yasal olarak başlatmayı mümkün kılar lisanslı oyun slot makineleri. Standart makineler…
Profesyoneller farz etmek, Ne2030 yılına kadar yıllık dağıtım ölçeği çevrimiçi kumar eşleşmelidir 12.58%. Koşullar altında…
ContentBitcoin Casino-Bonus - Ausführlicher Testbericht zum Supergaminator CasinoVerwirklichen des Bonus (Verweis zur Verwirklichung)Nachfolgende Geheimnisse lesen:…
ContentWie gleichfalls behebt man Mausverzögerungen inside Windows 10? Probieren Sie diese einfachen Methoden alle! |…
View Comments
http://www.unicef.pl/UNICEF365 tylko tyle
U mnie Unicef365, WWF i SOS Wioski dziecięce. I mimo, że cel jest podobny, to emocje z nim związane, to coś zupełnie innego.
Podaję jako przykład czegoś wybitnie prostego, co nawet nie wymaga angażowania czasu na co dzień, czegoś co każdy może zrobić :)
Gratulacje postawy i otwartości ! Historia, która i mi dała do myślenia
Fantastycznie! Prawda, że nie jest trudno sprawiać, żeby świat był choć trochę lepszym miejscem?
Przydałaby się w sumie strona/aplikacja gdzie można by znaleźć takich ludzi do pomocy i im potem zapłacić. Pracę w ogrodzenie, wokół domu czy np. na terenie miejskim. Sam np. miejski trawnik regeneruje, dbam. Czasem by się ktoś przydał do pomocy i w sumie nie wiem gdzie takiego człowieka znaleźć. Z drugiej strony pytanie czy taki człowiek ma net i komputer. Za 10-20 lat pewnie standardem będzie że każdy ma smartphona z netem i aplikacją: mogę pracować, moja okolica, co mogę zrobić etc... Plus może też system ocen, rekomendacji... (dwóch stron).
Miałem podobną sytuację. Gość zatrzymywał samochody wjeżdzające na teren zakładu przemysłowego i prosił o pare groszy, albo coś do jedzenia. Podszedł i do mnie. Opuszczam szybe i widzę starszego człowieka, któremu na twarzy rysuje się cierpienie. Jest smutny i przygnębiony, ale na początku nie byłem pewny czy udaje czy nie. Nie raz już spotkałem się z udającymi, a i gość zbierający jedzenie kiedyś u mnie w bloku potem wyrzucił pod shcody kiełbasę, którą ode mnie dostał. Mógł powiedzieć, że już ma, to bym mu dał coś innego. Przegrał sobie tym u mnie. Ale wracając do sprawy. Gość chce pare groszy. Tego dnia była nawet wypłata premii świątecznej, ale na konto. Grosza przy sobie nie miałem. Patrze na gościa i mówię, że nie mam. Faktycznie nie mam. W głowie kombinuję jak mu pomóc. Jest sklepik przy zakładzie, ale kartą tam nie zapłacę. Zerknąłem w stronę stacji paliw. Myślę kupię mu jakąś kanapkę, ciepłą herbatę i co tam będzie chciał. Zacząłem zamykać szybę i odjeżdzać, ale nie po to żeby uciec, ale żeby zawrócić i go tam zawieźć. W tym momencie wylała się z niego cała bezsilność. Facet się popłakał. Ryczał jak dziecko i przez łzy opowiadał swoją historię. Nie była przyjemna. Gość nic nie jadł od 3 dni i spał w przydrożnym lesie. Nie mógł udawać. Wsiadł do mojego samochodu i pojechaliśmy na stację. Dalej wyglądało to tak jak u Ciebie Ludwiku. Gość nawet się uśmiechnął. Płakał dalej, ale teraz było mu lepiej.
Moja historia była inna,zdarzyła się w czasie okupacji.Przebywałam z rodzicami w lagrach niemieckich byłam ciągle bardzo głodna .Moja Mama codziennie wychodziła w grupie kilkudziesięciu kobiet pod nadzorem uzbrojonych żandarmów do pracy w fabryce. Dostawała do pracy metalowy kwaterkowy garnuszek zupy . Ja głodna czekałam na Jej powrót przy bramie ,bo Mama nie zjadała tej zupy przynosiła ją dla mnie.Narażała się na brutalne konsekwencje ze strony żandarmów.
Te przeżycia są mocno zapisane w mojej psychice,ich wspomnienia wywołują łzy.
Spotykanym -potrzebującym- darowuję złotówki.
Apeluję do wszystkich czytających te smutne historie by mieli otwarte serca dla potrzebujących