Muszę Was przeprosić. Zawaliłem.
Zawaliłem postanowienie regularnego pisania na blogu. Zawaliłem postanowienie uruchomienia vloga (na wzór tego jak dobrą robotę robi u siebie Mirek Burnejko). Zawaliłem systematyczne wysyłanie Monday Speedlinking. Zawaliłem zaliczenie przedmiotów na SWPS i napisanie pracy dyplomowej. Zawaliłem wysłanie kilku ważnych maili o czasie i kilku przelewów.
Odpowiedź jest prosta. Na przełomie września i października postanowiłem skorzystać ze złożonej mi propozycji pracy w firmie, cieszącej się ogromnym tempem wzrostu i aspirującej do miana małej korporacji.
Pracowałem. W jednym z warszawskich biurowców, w ustalonych godzinach i z milionem wypracowywanych nadgodzin. W lutym zaś podjęliśmy z Anią decyzję, że nie ma na co czekać i nadszedł czas, by zeszłoroczne zaręczyny przenieść na kolejny poziom. Postanowiliśmy wziąć ślub. W maju, czyli wówczas “za 3 miesiące”. Słownie: za TRZY miesiące.
(Czy da się zaplanować i zorganizować ślub w 3 miesiące? No jak nie jak tak :–) Wszystkie perturbacje z tym związane – jestem apostatą, a ślub braliśmy kościelny – opiszę Wam wkrótce, ale przy odpowiednim stopniu skupienia to jest możliwe i osiągalne.)
Nigdy wcześniej nie pracowałem na etacie. Per se, teraz również nie, ale obowiązywała mnie umowa, która nosiła znamiona etatowości – określone ramy czasowe, protokół “wynajęcia” służbowego sprzętu, dress code i PTO (paid time off, czyli odpowiednik urlopu).
Long story short, nie miałem czasu. Nie miałem czasu na życie, nie miałem czasu na przeżywanie wszystkich okoliczności ślubu, przyjęcia, które po nim nastąpiło i podróży poślubnej. Tydzień po powrocie z tej ostatniej przesiedziałem w biurze reanimując to, co nie zostało dopilnowane podczas mojej nieobecności.
Nie wiem czy to jest tylko moje podejście, czy to jest gen przedsiębiorczości czy potrzeba tworzenia, ale podsumowuję ten niecały rok pracy w małej korporacji jako czas, który mnie wiele nauczył. Najbardziej nauczył mnie tego, że nie nadaję się do pracy w wyznaczonych godzinach i odmawiania pomocy kolegom z pracy tylko dlatego, że nie będę mógł zaraportować tego w karcie pracy. Nie nadaję się do ciągłego przesuwania deadline’ów, będąc zależnym od innych ludzi, którzy nie potrafią dobrze oszacować swoich sił i możliwości. Nie nadaję się do gaszenia pożarów po to, by laury zbierali ci, którzy sami je wzniecili. Nie nadaję się do wracania do domu bez życia i bez energii do cieszenia się z bycia młodym małżonkiem. Innymi słowy absolutnie nie nadaję się do korporacyjnego życia.
Ogromnie cieszę się jednak, że dostałem taką szansę. To był bardzo dobry test, który nie pozostawił we mnie żadnych wątpliwości. Wiem, że jestem bardzo dobry w tym, co robię. Wiem, że dzięki szkoleniom moi kursanci nabierają nowej wiedzy i umiejętności. Wiem, że dzięki coachingowi moi klienci otwierają swoje umysły na nowe pomysły i po prostu zaczynają wdrażać je w życie. To jest coś, co sprawia, że wracam po całym dniu pracy do domu i mam ochotę na więcej – mam energię i zapał, by robić niesamowite rzeczy, przeżywać przygody i szybko iść spać, żeby rano znów zacząć od nowa.
Moi Drodzy – wracam do właściwej gry!
Zdjęcie główne: własne; zdjęcia w tekście: Forbes, Uberhumor.
In today's interconnected world, pupil communities play a pivotal role fit scholastic and individual experiences.These…
The pros and cons of numerous cougar dating platformsThere are a variety of cougar dating…
Meet neighborhood mature ladies in fort worthIf you're looking for a mature woman to generally…
What do older females offer that more youthful females do not?do you consider that older…
Grace Yee, Senior Director of Ethical Innovation AI Ethics and Accessibility at Adobe Interview Series…
Grace Yee, Senior Director of Ethical Innovation AI Ethics and Accessibility at Adobe Interview Series…
View Comments
W moim życiu zadziało się podobnie. Od 4 lat nie wziąłem więcej niż 2 dni wolnych z rzędu i to dlatego, by dopilnować sprawy zawodowe. W tym roku również wziąłem ślub, a mój work-life balance jest koszmarny. Jestem przykładem tego, ze można często kończyć dzień pracy po 12 godzinach, myśleć o problemach w projektach przed snem, a rano cieszyć się na następny dzień w pracy.
staram pilnować tego work-life-balance, aby praca zarówno na etacie jak i po godzinach nie przesłoniła prawdziwego życia. Czasem udaje się ale częściej zawalam, po czym ciągle zastanawiam co by tutaj poprawić.
Ale bardzo ważną rzeczą (ale nie tylko dlla mnie) jest hobby i aktywność sportowa - w tym przypadku jedno i drugie jest tożsame, bo głównie myślę o rowerowej aktywności, treningach itp. to one pozwalają wyzbyć nadmiar złej mocy i wrócić oczyszczonym do mieszkania. nowoczesne katharis :)
dzieki za podzielenie sie tym doswiadczeniem. zazdroszcze otwartosci i szczerosci wobec samego siebie ;) trzymam kciuki