To mogłaby być piękna strona, z interaktywną karuzelą kolorowych i trójwymiarowych logotypów wszystkich firm, których pracowników szkoliłem, ale ja naprawdę nie mam potrzeby robienia na Tobie jakiegoś szczególnego wrażenia “wow-och-ach-omujborze-ale-ekstra!“.
Wolałbym, tak bardzo szczerze, abyś spędził czy spędziła ten czas na wysłuchaniu któregoś z odcinków mojego podcastu, obejrzeniu vloga czy przeczytaniu artykułu na blogu. W ten sposób lepiej zrozumiesz czym się zajmuję i w tym samym czasie wyniesiesz z tego konkretną wartość dla siebie.
Jeśli jednak bardzo chcesz, proszę bardzo. Oto fakty:
Tyle faktów. Kiedy mam napisać coś o sobie, to zawsze stawiam sobie pytanie – czy napisać oficjalnie, z animuszem, prawdziwie i profesjonalnie:
Ludwik C. Siadlak – Trener, coach, life-advisor, absolwent University of Oxford, Honorowy obywatel miasta New Britain w Conecticut, USA, … (bla bla bla)
czy może po prostu, tak jak ja to czuję:
Ludwik C. Siadlak – Człowiek, który lubi wstawać rano, żeby stawiać czoła nowym wyzwaniom. A poza tym zapalony motocyklista i stały bywalec warszawskich teatrów.
Tak czy owak, tak jak napisałem wyżej – zanim skończyłem 21 lat wystartowałem własną firmę, którą nieprzerwanie prowadzę do dzisiaj i cieszę się szczęśliwym i dostatnim – nie tylko ekonomicznie – życiem. O tym co mnie najbardziej pasjonuje, poza pracą, piszę na tym blogu.
Od pracy jest inna część tej strony, ale moje przygody zawodowe można streścić tak: jestem od tego, żeby moim klientom było lepiej. Prowadzę intensywne szkolenia i coachingi, które wpływają na jakość wykonywanej przez nich pracy, oszczędzają ich czas i mają sprawić, żeby ta praca była po prostu… przyjemniejsza.
6,900+ | 1200+ | 25+ | 60+ |
godzin przeprowadzonych szkoleń | zadowolonych klientów | ukończone projekty szkoleniowe w minionym, 2017 roku | opublikowanych artykułów o rozwoju osobistym |
Lubię książki, kobiety (nieaktualne od 28.05.2016, teraz obowiązuje liczba pojedyncza), burgery, elektroniczne gadżety, muzykę kameralną, lotniska, prywatne biblioteki, lasy i psy. Trochę biegam, ale jeszcze nie weszło mi to w krew, więc nie mogę powiedzieć, że lubię. Ale będę. Wiem to. Szczególnie teraz, po wypadku, chcę w ramach rehabilitacji, tak z rozpędu, nabrać jeszcze lepszej formy i kondycji niż dotąd.
Aha, jeszcze jedno lubię. Poniedziałki. Nie wiem co Wy macie z tą nienawiścią do nich. Nowy tydzień to nowe wyzwania, nowi ludzie i nowe oczekiwanie na przelew za fakturę wystawioną w ubiegłym tygodniu, hello! 🙂