Rozmawiałem dziś z Alexem Barszczewskim o relokacjach i budowaniu biznesu przez młodych ludzi w różnych częściach Europy.
Mamy to niesamowite szczęście, że nie musimy wnioskować o wydanie paszportu w konkretnym celu i zwracać go w terminie 7 dni od czasu powrotu do kraju. Ba, dzięki układowi z Schengen, możemy przemieszczać się posiadając jedynie dowód osobisty. Mamy wolność osobistą i swobodny przepływ pracowników.
Zgodnie z obietnicą – żadnej polityki. Napomknę tylko o popularnym tekście Krzysztofa Kotkowicza – Spier***j, ino w podskokach. Krzysiek napisał tam:
[…] wszyscy wiemy, że żaden z Was nie ma nawet tego minimum odwagi, by spakować walizkę, kupić bilet i zacząć swoje życie po drugiej stronie granicy.
Kiedyś taki krok wymagał faktycznie ogromnej odwagi. Często postawienia wszystkiego na jedną kartę. Sam wspomniany na wstępie Alex jako młody chłopak wyjechał do Austrii mając za bagaż studolarówkę.
A dzisiaj?
Tak było kiedyś. Dzisiaj, przy wszystkich ułatwieniach jakie oferuje nam Państwo, Unia Europejska, próg jaki trzeba pokonać aby zacząć odkrywać nowe rynki jest o wiele niższy. Dlatego tylu specjalistów wyjeżdża z naszego kraju i zostje już na obczyźnie. Nie mówię tylko o fachowcach z branży budowlanej, którzy szturmem zdobyli Wielką Brytanię. Mówię o wysoko wykwalifikowani specjalistach z dowolnej branży, ze szczególnym uwzględnieniem IT, która jest mi najbliższa.
Co dalej?
Nie przeszkadza mi to, że wyjeżdżamy. My – specjaliści. Czuję się patriotą i dbam o dobry wizerunek i imię naszego Kraju. Jeśli jednak Kraj nie potrafi stworzyć warunków do tego, aby błyszczeć na arenie międzynarodowej dzięki pracy naszych rąk i umysłów – trudno. Nie będę bił się z wiatrakami. Ostatni kwartał prowadziłem szkolenia głównie w Niemczech, Belgii i Francji. Zarabiając w każde 3 tygodnie tyle, ile w Polsce zarobiłbym pracując przez 2-2,5 miesiąca bez przerwy. Na takich samych warunkach – godzin i treści szkolenia, opłaconych lotów i hoteli.
Na przestrzeni najbliższych 2-3 kwartałów planujemy z Anią ekspatriację nad Sprewę. Może nawet nad Izarę. I marzy mi się, żeby Krzysiek mylił się w swoim tekście. Żeby przetrzeć szlaki i nie trzymać się kurczowo miejsca, w którym się urodziliśmy. Żeby poznawać inne kultury, języki i religie. Żeby zamiast rozliczania historii inwestować naszą energię i emocje w kreatywne rozwiązywanie problemów i innowacyjne pomysły.
Tak jest, Panie Generale
Przykładem tego podejścia jest 3-godzinne ekranizacjia historii generała George’a Pattona, który w swojej doskonałej przemowie otwierającej film zwraca się do żołnieży tymi słowami:
I don’t want to get any messages saying that we are holding our position. We’re NOT holding anything. We are ADVANCING constantly.
Odmawiam “utrzymywania z góry upatrzonej pozycji”. Cytując innego wielkiego przywódcę Hannibala: Aut viam inveniam aut faciam, co w wolnym (moim) tłumaczeniu tłumaczeniu oznacza:
Albo odnajdziemy właściwą ścieżkę,
albo ją sobie wykarczujemy.
3 comments
Nasz kraj, nasza mentalność nie pozwala nam na swobodne podejście do tematu wyprowadzki z kraju. Przecież to jest nasza ojczyzna, tu są nasze korzenie i przede wszystkim – nasza rodzina. Przynajmniej w mojej głowie jest ta bariera – irracjonalna – którą tworzy przeświadczenie – irracjonalne – że wyjazd za granicę łączy się z zaburzeniem komunikacji, osłabieniem relacji rodzinnych. Wszystko to irracjonalne, bo wiem, że przecież już porównywalnie pod względem czasu i finansów, można dostać się do Berlina, jak i dojechać do Warszawy. Ale bariera jest. Druga sprawa, to fakt, że nie jesteśmy przygotowywani do eksploracji innych kultur, nie jesteśmy jeszcze kompletnie otwarci i chłonni, nie ogarniamy tego, że ktoś może robić i myśleć inaczej. Oczywiście mówię w kontekście ogółu – bo jako pojedyncze jednostki tę umiejętność nabywamy.
Tak czy siak, najpiękniej jest tam, gdzie jest się szczęśliwym. Dla niektórych będzie to Złoty Potok, dla innych Kraków, dla innych Warszawa, Berlin, Moskwa, aż wreszcie Stambuł czy Buenos Aires.
Myslę, ze ważnym jest, aby głośno mówić o tym jak ważne są w życiu poszukiwania własnej ścieżki, bo – przynajmniej w granicach Europy, przeprowadzka do innego kraju jednocześnie nie zmienia tak wiele jak nam się wydaje, a z drugiej strony zmienia bardzo wiele…. 🙂
To o czym piszesz w ostatnim akapicie, to jest dokładnie to co zrobił Hannibal. Przecież nie każdy z jego żołnierzy miał werwę do tego, żeby karczować nowe, nieznane lasy i wiarę w to, że zmierzają we właściwym kierunku. Ale on miał i za nimi podążali inni.
Dokładnie tak samo jak w 1997, kiedy nasi Rodzice wyjechali z chórem do Chin – przetarli ścieżkę, dzięki której okazało się, że to wcale nie jest taki kosmos.
Leadership in essence. 🙂