Po dwóch premierowych spektaklach, od 8.10 na deskach Teatru Studio startuje spektakl “Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku”. Byliśmy, zobaczyliśmy, oceniamy.
Iga:
Ten spektakl mnie zaskoczył. „Dwoje biednych Rumunów” to debiutancki dramat Doroty Masłowskiej, za której stylem, łagodnie rzecz ujmując, nie przepadam. Za twórczością reżyserki Agnieszki Glińskiej przepadam już znacznie bardziej, jednak znam ją przede wszystkim z inscenizacji klasycznych tekstów, m.in. Czechowa i Zapolskiej. Ale Glińska wystawiająca Masłowską? Byłam przekonana, że z tego nie może powstać nic dobrego. A tymczasem… już od pierwszej sceny nie mogłam powstrzymać śmiechu.
O czym jest ten spektakl? Parcha, aktor grający księdza w pewnej popularnej telenoweli, oraz Dżina, dziewczyna w ciąży, spotykają się na imprezie tematycznej pt. „bieda” i napędzani substancjami psychoaktywnymi wyruszają w eskapadę do Elbląga udając parę Rumunów. Ma być szaleństwo i „fun”. Bo przecież tak trzeba, wręcz wypada. A o czym tak naprawdę jest to przedstawienie? O niepewności, samotności, zagubieniu. O warszawskim inteligencie-celebrycie, który ma dość grania w miernych produkcjach i bycia maskotką dziewcząt leczących kompleksy oraz młodej kobiecie przerażonej dorosłością. Bo gdy przychodzi kac, okazuje się, że trzeba wrócić do rzeczywistości, czarny flamaster nie chce zmyć się z zębów, a wymyślona dla zabawy bieda staje się prawdziwa i brakuje 10 złotych na kartę do telefonu.
Aktorski duet Andrzej Januszkiewicz i Agnieszka Pawełkiewicz wypada naprawdę nieźle, ale prawdziwy popis daje tu Monika Krzywkowska, która wciela się w kilka postaci, m.in. w kierowcę uprowadzonego przez autostopowiczów samochodu oraz zdradzaną żonę popijającą smutek wódką. Tragedia miesza się z groteską i ironicznym poczuciem humoru. Jeśli istnieje coś takiego jak pozytywne rozczarowanie, to „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku” tym właśnie dla mnie było.
Ale w Teatrze Studio to nie wydarzenia na scenie są najbardziej absurdalne. Na widowni siedzą przedstawiciele młodej „warszawki” i dobrze bawią się oglądając satyrę na… młodą „warszawkę” będącą w kryzysie. Śmiejemy się z samych siebie? No i dobrze.
Ludwik:
“Dwóch biednych Rumunów…” to pierwsza sztuka w reżyserii Agnieszki Glińskiej, którą widzieliśmy od czasu recenzowania premiery “Sądu ostatecznego”.
I muszę przyznać, że był to kompletnie, totalnie i absolutnie inny spektakl. Na “Dwóch Rumunach…”, nie wiedząc nawet czego się spodziewać, choć Dorota Masłowska opisała go jako “krótki, pełen humoru i niekończących się gagów dramat” zostałem bardzo(!) pozytywnie zaskoczony. Na deskach Malarni ubawiliśmy się przednio, niejednokrotnie nie mogąc powstrzymać śmiechu bo jego salwy, którymi co rusz wybuchała publiczność wcale w tym powstrzymywaniu się nie pomagały.
Spektakl, oprócz wątków humorystycznych jest satyrą na kilka dość ważnych elementów naszego współczesnego życia – szczególnie życia młodej Warszawy, która bawi się nierzadko nie patrząc na konsekwencje, aby potem wylądować w roli tego stereotypowego Rumuna. Jak się to skończy? Czy będzie happy end? To już do zobaczenia w Malarni, nie będziemy spojlerować zakończenia 🙂