Zaprawdę powiadam wam, zgrzeszyłem.
A przynajmniej tak twierdzą moi znajomi z Gangu250.
A przynajmniej tak twierdzi ta część z nich, która czyta literaturę fantastyczną.
Ja nie czytam.
A przynajmniej nie czytałem, póki jakiś czas temu Kamil Skalski – mój dawny kolega i nadal jeden z czołowych polskich ekspertów zajmujących się wirtualizacją (teraz zastanawiam się czy w tym miejscu nie powinienem zapisać jakiejś formułki typu “uwaga, ten tekst zawiera lokowanie produktu” czy coś w ten deseń) – polecił mi Diabła Łańcuckiego Jacka Komudy.
Diabeł, tak między bogiem a prawdą, tylko zakrawa o kategorię literatury fantastycznej, bo jest osadzony w raczej całkiem sztywnych ramach historii, aniżeli wybujałej wyobraźni autora.
Jednak skoro pierwsza rekomendacja tak bardzo przypadła mi do gustu, nie tylko sięgnąłem po kilka pozostałych pozycji Komudy, ale zgłosiłem się po kolejne typy. Padło na Trudi Canavan.
Fantastyka idealna dla mnie – nie ma smoków, nieziemskich potworów, nadprzyrodzonych mocy godnych postaci ze Star Treka.
Teraz żeby była jasność: od Star Trek, przez Star Wars, po Transformersów – uwielbiam. Ale na ekranie. Nie na kartkach.
A więc lektura idealna – świat stworzony przez Canavan jest spokojny, parę mieszających się ze sobą wątków przywodzi na myśl Sapkowskiego, choć oczywiście porównanie walorów językowych zmiażdżyłoby tę pierwszą, więc nie będę się tego podejmował.
Niemniej, świat bez komputerów, gdzie jedyną nadprzyrodzoną mocą co poniektórych postaci jest drobna psychokineza, naprawdę bardzo przypadł mi do gustu. Do tego stopnia, że przeczytałem ze 3 trylogie autorstwa Canavan, plus jakiś prequel i tomik opowiadań. Wszystkie były bardzo przyjemne.
Okazuje się jednak, że mimo prowadzenia na tym blogu działu “Konsumenci Sztuki“, niewiele się na tej sztuce znam, bo moi znakomici koledzy stwierdzili co następuje:
O dziwo – mimo, że od zawsze byłem przekonany, że klimaty smoków, starożytnych albo kosmicznych potworów były mi totalnie obce i raczej nie byłem zainteresowany spędzaniem czasu na lekturze takich pozycji – Cykl Demoniczny Petera Bretta wpadł mi jakiś czas temu w ręce i z prawdziwą przyjemnością pochłonąłem całą trylogię (wydaną na polskim rynku w 6 tomach, bo przecież czemu nie? ).
Wygląda zatem na to, że mózg mi się na tę fantastykę trochę otwiera, a moja biblioteka przestanie być przesycona literaturą branżową i wzbogaci się o trochę fantastycznej beletrystyki.
Żeby tak się jednak stało – potrzeba mi jakichś sensownych rekomendacji. Z powyższego fejsikowego wątku wiem, że podoba mi się literackie Beverly Hills, wobec czego poszukuję odpowiednika Sex and the City.
Pomożecie?
Cieszę się że mogłem pomóc w odkryciu lepszej literatury!
Jeśli w fantasy bardziej szukasz ludzi niż smoków i fireballi (w pełni rozumiem i popieram) to polecić też mogę z czystym sumieniem wszystko co napisała Anna Brzezińska.
Jeśli jesteś otwarty na science-fiction, ale też bardziej pod kątem ludzi i społeczeństw (a nie bitew na lasery między statkami kosmicznymi), to zdecydowanie polecam Janusza Zajdla. Z autorów zagranicznych to zdecydowanie cały cykl o Szpitalu Kosmicznym autorstwa Jamesa White’a, głęboko humanistycze powieści z bardzo fajną fabułą i postaciami.
Annę Brzezińską niedawno odkryłem – Babunia Jagódka jest świetna 🙂
piszesz:
“science-fiction, ale też bardziej pod kątem ludzi i społeczeństw”
hmm, przypomina mi się z nielicznej mojej literatury s-f książka “Hiszpańscy żebracy”. Pasuje mi tutaj 🙂
Pozostałe 2 polecenia sobie sprawdzę.
pozdrawiam serdecznie Piotr
@Tomash:disqus jak między wspomnianymi przez Ciebie autorami uplasowałbyś Jacka Komudę? To byłby dla mnie pewien punkt odniesienia.
No i: dzięki 🙂
Lubię go bardzo za RPG “Dzikie Pola” i zbiór opowiadań o piratach (“Czarna Bandera”), ale innych jego rzeczy nie czytałem. Oceniając na podstawie samej “Czarnej Bandery”: fajnie i szybko się czyta, równie fajnie i szybko się zapomina.
Cieszę się że mogłem pomóc w odkryciu lepszej literatury!
Jeśli w fantasy bardziej szukasz ludzi niż smoków i fireballi (w pełni rozumiem i popieram) to polecić też mogę z czystym sumieniem wszystko co napisała Anna Brzezińska.
Jeśli jesteś otwarty na science-fiction, ale też bardziej pod kątem ludzi i społeczeństw (a nie bitew na lasery między statkami kosmicznymi), to zdecydowanie polecam Janusza Zajdla. Z autorów zagranicznych to zdecydowanie cały cykl o Szpitalu Kosmicznym autorstwa Jamesa White’a, głęboko humanistycze powieści z bardzo fajną fabułą i postaciami.
Annę Brzezińską niedawno odkryłem – Babunia Jagódka jest świetna 🙂
piszesz:
“science-fiction, ale też bardziej pod kątem ludzi i społeczeństw”
hmm, przypomina mi się z nielicznej mojej literatury s-f książka “Hiszpańscy żebracy”. Pasuje mi tutaj 🙂
Pozostałe 2 polecenia sobie sprawdzę.
pozdrawiam serdecznie Piotr
@Tomash:disqus jak między wspomnianymi przez Ciebie autorami uplasowałbyś Jacka Komudę? To byłby dla mnie pewien punkt odniesienia.
No i: dzięki 🙂
Lubię go bardzo za RPG “Dzikie Pola” i zbiór opowiadań o piratach (“Czarna Bandera”), ale innych jego rzeczy nie czytałem. Oceniając na podstawie samej “Czarnej Bandery”: fajnie i szybko się czyta, równie fajnie i szybko się zapomina.
Haha! Po pierwsze Primo: De gustibus non est disputandum.
Po drugie Primo: Ostatnio stwierdziłam że większe wrażenie robi na mnie Saga “Szeptem” (Autor: Becca Fitzpatrick), która jest typowo literaturą młodzieżową (God, opowiada historię 16latki!!! Przecież jestem na to trochę za stara…) niż Porno dla Mamusiek, czyli słynne 50 twarzy Greya. I tak “Szeptem” dla nastolatek potrafiło wywołać u mnie drżenie serca, a Grey… cóż. Nic.
I tak właśnie, każdy ma swoje powody dla których czyta. Dla mnie jest to kompletny relaks i ucieczka w świat ckliwych historii miłosnych (na przykład, czytam przecież też inne gatunki). I zgodzę się, że Trudi Canavan napisała książki, które czyta się dla relaksu, a nie dla powalającej, mrożącej krew w żyłach fabuły, kwiecistego języka.
I tak na koniec przypomina mi się zdanie z okładki Harrego Pottera – “…Żyjemy w dobie komputerów…” – każda książka w takim wypadku jest DOBRA.
>”…Żyjemy w dobie komputerów…” – każda książka w takim wypadku jest DOBRA.
Nie zgodzę się, dobra gra z ciekawym scenariuszem (np. Deus Ex, Dishonored) jest rozrywką o wiele bardziej wartościową niż czytanie pulpy.
Gra komputerowa nie rozwija w ten sposób wyobraźni i nie uczy ortografii i języka polskiego.
Kiedy będziesz miał dzieci i zobaczysz jakie są upośledzone przez brak czytania to pogadamy o tym 🙂
>nie rozwija w ten sposób wyobraźni
bardzo odważna teza, niestety nie wytrzymuje konfrontacji z badaniami. gry komputerowe bardzo rozwijają wyobraźnię.
>nie uczy ortografii i języka polskiego
serio nauka ortografii ma być koronnym argumentem za jednym typem rozrywki i przeciw drugiemu? twoim zdaniem uprawianie muzyki też jest “gorsze” od czytania?
> będziesz miał dzieci i zobaczysz jakie są upośledzone przez brak czytania
dychotomia “albo czytanie albo granie” jest zwyczajnie fałszywa. albo to ja jestem mutantem który i gra, i czyta (ale znam kilkunastu takich).
A ja, moi Drodzy Panowie, mówię cały czas o ludziach troszkę młodszych od Was. Wy się wychowaliście jeszcze bez stałego dostępu do Disney Channel i bez internetu 24 na dobre nie?
Ja mam kontakt z dzieciakami i widzę, że nie czytają. Po prostu nie czytają, a grają – a nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że gry komputerowe są równie dobre jak czytanie książek.
@Tomash:disqus Vide mój poprzedni komentarz do @disqus_hDACSXFzsz:disqus – nikt, kto uczestniczy w tej dyskusji nie jest adekwatny do obrazu, który Helena namalowała.
I tak. Zgadzam się, że z tej konkretnej perspektywy zgadzam się, że uprawianie muzyki jest “gorsze” od czytania. Tak jak sport, a do niego na pewnej płaszczyźnie możemy zaliczyć gry komputerowe.
Jako absolwent szkoły muzycznej miałem kontakt z ludźmi, którzy byli mistrzami swoich instrumentów, a nie potrafili sklecić jednego zdania po polsku, brzmiąc niemal jak sportowcy (o których inteligencji i umiejętnościach językowych mam mniemanie, które również jest bardzo krzywdzącą jednostki generalizacją).
Gry nie uczą polskiego, ale angielskiego już tak. Podobnie jak Tomek grałem i grywam w gry, a ilością czytanych rocznie książek myślę, że zawstydziłbym 99,9% polskiego społeczeństwa.
Ale ja mówię o osobach, które tylko grają. Głównie naszym młodym pokoleniu, które NIE POTRAFI czytać książek. Tylko komputer, telefon,tablet, TV, tablet, telefon, kino.
No ale i tak, osoba będzie wiedziała, że ma niezłego skilla w fajcie, musi farmić herby, ma dużo golda i expa.
A z polskim będzie kuleć.
Wybacz, ale jestem innym pokoleniem niż Ty, bo gimnazjum kojarzyło mi się ze starożytną Grecją 🙂
Znajomość języka polskiego nie ma nic wspólnego z czytaniem książek – znam sporo osób, co czytają mało, a mimo to poziom słownictwa i znajomości naszego języka mają doskonały. Nie odważyłbym się zaryzykować stwierdzeniem – nie czytasz + gracz = nie znasz polskiego.
Cóż, ja znam przypadki osób u których stwierdzono dysleksję, dysortografię i inne dys- i u których lekarstwem na to było czytanie. Chociażby mój chłopak, który miał stwierdzoną dysleksję i dysortografię i u którego jakoś te “choroby” magicznie zanikły kiedy zaczął czytać książki (notabene fantastyczne Wiedźminy, Tolkieny i mnóstwo innych, których nazw nie pamiętam). Wiem tyle, że kiedy piszę na facebooku z moimi 8, 12-letnimi kuzynami i widzę “Morze pzyjade” albo “brb ide robic cherbate”, albo “u Chani jest ok” to mrozi mi krew w żyłach. Nie mówiąc o tym, że wyobraźnia u nich tak bardzo zanikła, że nie potrafią sobie wyobrazić najprostszych rzeczy. A grają w te wszystkie “MajnKrafty” i inne 🙂
Padre nie wiem skąd wycieczka do gimnazjum, bo wydaje mi się, że Helena nie ograniczyła swojego wywodu do tej wąskiej kategorii wiekowej.
Mam też wrażenie, że tak dowolny dialekt jak i cały język zależy od tego w jaki sposób się nim posługujesz i z jakimi interlokutorami wchodzisz w dyskursy. Vide – nasze rozmowy “branżowe”, które z czystością języka nie wiele mają czasem wspólnego.
Jeśli pokażesz mi grę, w której zawodnicy (gracze) komunikują się ze sobą używając wyszukanej polszczyzny, przyznam Ci rację. I zrobiłbym to z ochotą, bo mój obecny obraz tego co się dzieje mnie trochę przeraża.
To nie wycieczka, ale stwierdzenie faktu, że na karku mam trochę więcej lat. Moje pokolenie to pokolenie graczy, którzy wychowali się na grach na kasetach i kasetach do atari i c-64. Jak wygląda aktualne pokolenie – graczy – nie wiem. Nie bardzo rozumiem odwołanie do komunikowania w grach ? Chodzi ci o gry sieciowe ? Bo to tylko wycinek gier. Spróbuj zagrać w deus ex: human revolution. Zrozumiesz o czym z Tomashem pisaliśmy.
I właśnie dlatego ani Ty, ani @Tomash:disqus nie jesteście uwzględnienia w tej generalizacji.
Ja sam nie miałem w życiu jednej, porządnej lekcji angielskiego, a jakoś nie miałem większych kłopotów, żeby dostać się na zagraniczną uczelnię.
I też grywałem w gry, choć nie za wiele i nie za długo.
Haha! Po pierwsze Primo: De gustibus non est disputandum.
Po drugie Primo: Ostatnio stwierdziłam że większe wrażenie robi na mnie Saga “Szeptem” (Autor: Becca Fitzpatrick), która jest typowo literaturą młodzieżową (God, opowiada historię 16latki!!! Przecież jestem na to trochę za stara…) niż Porno dla Mamusiek, czyli słynne 50 twarzy Greya. I tak “Szeptem” dla nastolatek potrafiło wywołać u mnie drżenie serca, a Grey… cóż. Nic.
I tak właśnie, każdy ma swoje powody dla których czyta. Dla mnie jest to kompletny relaks i ucieczka w świat ckliwych historii miłosnych (na przykład, czytam przecież też inne gatunki). I zgodzę się, że Trudi Canavan napisała książki, które czyta się dla relaksu, a nie dla powalającej, mrożącej krew w żyłach fabuły, kwiecistego języka.
I tak na koniec przypomina mi się zdanie z okładki Harrego Pottera – “…Żyjemy w dobie komputerów…” – każda książka w takim wypadku jest DOBRA.
>”…Żyjemy w dobie komputerów…” – każda książka w takim wypadku jest DOBRA.
Nie zgodzę się, dobra gra z ciekawym scenariuszem (np. Deus Ex, Dishonored) jest rozrywką o wiele bardziej wartościową niż czytanie pulpy.
Gra komputerowa nie rozwija w ten sposób wyobraźni i nie uczy ortografii i języka polskiego.
Kiedy będziesz miał dzieci i zobaczysz jakie są upośledzone przez brak czytania to pogadamy o tym 🙂
>nie rozwija w ten sposób wyobraźni
bardzo odważna teza, niestety nie wytrzymuje konfrontacji z badaniami. gry komputerowe bardzo rozwijają wyobraźnię.
>nie uczy ortografii i języka polskiego
serio nauka ortografii ma być koronnym argumentem za jednym typem rozrywki i przeciw drugiemu? twoim zdaniem uprawianie muzyki też jest “gorsze” od czytania?
> będziesz miał dzieci i zobaczysz jakie są upośledzone przez brak czytania
dychotomia “albo czytanie albo granie” jest zwyczajnie fałszywa. albo to ja jestem mutantem który i gra, i czyta (ale znam kilkunastu takich).
A ja, moi Drodzy Panowie, mówię cały czas o ludziach troszkę młodszych od Was. Wy się wychowaliście jeszcze bez stałego dostępu do Disney Channel i bez internetu 24 na dobre nie?
Ja mam kontakt z dzieciakami i widzę, że nie czytają. Po prostu nie czytają, a grają – a nigdy nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że gry komputerowe są równie dobre jak czytanie książek.
@Tomash:disqus Vide mój poprzedni komentarz do @disqus_hDACSXFzsz:disqus – nikt, kto uczestniczy w tej dyskusji nie jest adekwatny do obrazu, który Helena namalowała.
I tak. Zgadzam się, że z tej konkretnej perspektywy zgadzam się, że uprawianie muzyki jest “gorsze” od czytania. Tak jak sport, a do niego na pewnej płaszczyźnie możemy zaliczyć gry komputerowe.
Jako absolwent szkoły muzycznej miałem kontakt z ludźmi, którzy byli mistrzami swoich instrumentów, a nie potrafili sklecić jednego zdania po polsku, brzmiąc niemal jak sportowcy (o których inteligencji i umiejętnościach językowych mam mniemanie, które również jest bardzo krzywdzącą jednostki generalizacją).
Gry nie uczą polskiego, ale angielskiego już tak. Podobnie jak Tomek grałem i grywam w gry, a ilością czytanych rocznie książek myślę, że zawstydziłbym 99,9% polskiego społeczeństwa.
Ale ja mówię o osobach, które tylko grają. Głównie naszym młodym pokoleniu, które NIE POTRAFI czytać książek. Tylko komputer, telefon,tablet, TV, tablet, telefon, kino.
No ale i tak, osoba będzie wiedziała, że ma niezłego skilla w fajcie, musi farmić herby, ma dużo golda i expa.
A z polskim będzie kuleć.
I właśnie dlatego ani Ty, ani @Tomash:disqus nie jesteście uwzględnienia w tej generalizacji.
Ja sam nie miałem w życiu jednej, porządnej lekcji angielskiego, a jakoś nie miałem większych kłopotów, żeby dostać się na zagraniczną uczelnię.
I też grywałem w gry, choć nie za wiele i nie za długo.
Brawo. Gratulacje dla autora