Rzadko czytam książki komików. Stand-up ma to do siebie, że najfajniesze gagi wychodzą w praniu. Carlina lubię szczególnie – jego żarty są wyjątkowo w moim klimacie, więc kiedy dostałem “Skrawki intelektu” jego autorstwa, przeczytałem je od razu.
Powiem tak – Carlin to Carlin. Wychowany w centrum “Białego Harlemu”, przesiąknięty czarnym humorem nowojorczyk, który za swoje komedie, śmiejąc się w twarz publiczności dostał 5 nagród Grammy. To on odkrył przede mną stand-up wiele lat temu i niezmiennie jest wyznacznikiem tego co czym stand- up być powinien.
I tenże właśnie Carlin trzyma poziom jak zwykle. Kłopot w tym, że efekt wygenerowany na scenie nijak ma się do kawałka przeczytanego jako litery na kartce papieru.
Książka jest napisana ciekawym, czasem mocno wulgarnym – hej, już na okładce widnieje napis “Wszyscy mamy prze***bane. Warto o tym pamiętać.” – językiem. Językiem typowym dla Carlina i bardzo lubianym przez jego fanów. Czyta się ją wartko, sprawnie i generalnie nie ma nudnych momentów, ale żeby w pełni cieszyć się jej treścią trzeba po prostu wcześniej usiąść przed ekranem dowlonego sprzętu na którym można przeglądać zasoby YoutTube, wpisać odpowiednie słowo kluczowe i z popcornem w dłoni zacząć oglądać.
Po takim intrze – książka jest po prostu… fajna – to mało recenzeckie określenie najlepiej oddaje jej klimat. Trochę śmiechu ze śmiesznych rzeczy, trochę śmiechu z obrażania innych, trochę śmiechu z dramatyzmu sytuacji. Na pohybel porządkowi i pilnującej go władzy.
Najciekawsze i najbardziej warte uwagi są oba rozdziały zatytułowane “Krótkie zwarcia” z których pochodzą np. takie teksty:
Jesteśmy seryjnymi mordercami. Nie zmienią tego wszystkie wiersze, symfonie i farby olejne na płótnie. Szlachetna strona człowieka to wynaturzenie.
&
Wszyscy jesteśmy amatorami, tylko niektórzy podchodzą do tego bardziej profesjonalnie od innych.
&
Najfajniejsze we wszystkim jest to, co tajemnicze.
&
Najmądrzejszy znany mi człowiek nauczył mnie pewnej rzeczy, której nigdy nie zapomniałem. A choć nigdy jej nie zapomniałemm, nie udało mi się jej dokładnie zapamiętać. Pozostało wspomnienie, że dowiedziałem się czegoś bardzo mądrego, czego nie potrafię sobie przypomnieć.
Reasumując – dobra pozycja dla fanów Carlina. Jacek Konieczny, który przekładał tę pozycję na nasz rodzimy język próbował zrobić wszystko o czym pisze na ostatniej stronie w liście do czytelnika i w wielu miejscach mu się to udało. Ale w kontekście różnic międzykulturowych – a już szczególnie takiej przepaści jaka dzieli nasz permanentny burdel na scenie polityczno-rządowej i amerykańską próbę zburzenia dobrze funkcjonujących tam struktur – jest czasem po prostu nie do przeskoczenia.